Nie mam żadnej informacji o osobach na zdjęciu, czasie i miejscu jego wykonania. Nie ma też pewności, czy są to uczniowie jakieś szkoły, czy też jest to jakaś grupa paramilitarna, chociaż ich mundury kojarzą mi się bardziej z kolejarzami lub inną służbą cywilną niż wojskiem. Na zdjęciu poza chłopcami na krzesłach siedzi trzech eleganckich panów, a ich stroje wskazują raczej na nauczycieli lub urzędników.
Na większości zdjęć klasowych dzieci lub młodzież patrzą prosto w obiektyw aparatu - na tym zdjęciu każdy patrzy w innym kierunku. Ale jakby tego było mało, często odwróceni są od siebie nawzajem, tak jakby każdy z nich robił sobie indywidualnie zdjęcie - a pozostali jakoś przypadkiem się na nim znaleźli. Trudno już w tej sytuacji oczekiwać przyjaznego położenia ręki na ramieniu najlepszego przyjaciela - ręce mają dumnie skrzyżowane, głowy zadarte, a pierś wypiętą. Powaga na twarzy nie dziwi - w tamtych czasach nie wypadało się uśmiechać na zdjęciu.
Siedzący w pierwszym rzędzie po lewej i po prawej przyjęli dokładnie takie same pozy do zdjęcia i wybrali nawet ten sam punk obserwacyjny. Ich dwaj koledzy w środku patrzą w przeciwnym kierunku i biorąc pod uwagę pozostałych, to wykazali się dużą ekstrawagancją w ułożeniu rąk. ;)
Napisałem, że nie wiem gdzie zrobiono zdjęcie, a jednak w nagłówku postu są podane dwie miejscowości. Wynika to z tego, że zdjęcie zostało wysłane jako kartka z życzeniami zaadresowanej do: "Wielmożny Pan Michał Chorąży No d. 132 w Skarwinkach os. p. Lanckorona obok Kalwaryi"
o treści :
"Życzenia Wesołych Świąt i dobrego powodzenia zasyła Bronek"
Nieco niżej dopisane małymi literkami i częściowo nieczytelne:
"Niemogłem we wtorek przyjechać bo dałem buciki do naprawy. Przyjeżdżam we (nieczytelne) rano."
Aneks do posta (informacja oryginalnie zamieszczona jako komentarz na facebooku):
Ze
wspomnień Mieczysława Opałko, który uczył się w jednym ze lwowskich
gimnazjów w latach 90-tych XIX w. : "Na przepisowy mundurek składała się
lekko wcięta w pasie bluzka granatowa ze stojącym, niezbyt wysokim
kołnierzem, na którym srebrne lub złote paski poziome w ilości od
jednego do czterech oznaczały klasę niższego lub wyższego gimnazjum, do
której uczeń uczęszczał. Długie spodnie uszyte były z sukna koloru
najciemniej popielatego. Płaszcz czarny, wcięty w pasie z fałdem i
dragonem na plecach, posiadał na kołnierzu ciemnoniebieskie wyłogi.
Nakrycie głowy stanowiła dość niska czapka granatowa z poziomym czarnym
daszkiem ceratowym, opatrzona paskiem i srebrzonym emblematem
uformowanym z litery G (gimnazjum) lub R (szkoła realna), ujętej w dwie
girlandy z liści wawrzynowych. Mała cyfra pod literą była numerem
zakładu, do którego uczeń uczęszczał. Litery na czapkach uczniowskich
stały się przedmiotem dowcipów i drwin uliczników lwowskich. Od litery R
urobili epitet „rozbójnik” i nim darzyli realistów. Gorzej wychodzili
gimnazjaliści, dla których wymyślono miano bardziej obraźliwe. Brzydkim
słowem wyzywano też tych seminarzystów, którzy jako umundurowani bursacy
mieli na czapkach literę S ".
To
są uczniowie gimnazjum, widać wyraźnie literę G na czapkach, a sądząc
po 4 jasnych paskach na stójkach mundurków - są to uczniowie 4 klasy
niższego gimnazjum (niższe gimnazjum miało srebrne paski, wyższe -
złote). Którego gimnazjum - niewiadomo.
Monika Bayer-Smykowska